Uroczy wieczór na Dolnym Śląsku.
Moja fotografia
Odrobina innych klimatów niż joga. Fotografowanie nieba, a konkretnie chmur.
Niebo... tak mało widoczne w dużym mieście. Zasłonięte przez wysokie budynki, albo gęsty smog. Tak cenne, czyste powietrze. Zapach skoszonej trawy, kwiatów, chłodnego wiatru, nadchodzącej burzy. To coś czego nie doświadczam w rodzinnej Warszawie. Podróże przynoszą niesamowitą dawkę luzu i dystansu do życia, oraz do współczesnej pogoni za popularnością i pieniędzmi. Właściwie po co nam ten pęd?
Po co nam pokazywanie zupełnie prywatnych, wręcz intymnych momentów z życia (pies, dzieci, mąż, dom, majtki i staniki... etc. wiele innych, zupełnie nie związanych z kreowaniem konkretnego wizerunku) na Insta, "Fejsie", czy wszędzie gdzie się da. Ostatnio przed epidemię zachowuje dystans. Od skupisk ludzi bez masek. Cały ten bałagan nadal trwa. Nadmierne rozluźnienie bywa zgubne. A Polak mądry po szkodzie. To co mi podpowiada rozum, analizujący mocne naukowe fakty, i intuicja połączona z miłością i troską o moich najbliższych z grupy ryzyka, to zachowanie spokoju, obserwacja, wycofanie na moment, żeby potem móc w pełni cieszyć się życiem. I wrócić do zajęć w realnym świecie. Bo na razie ten świat wariuje, lekceważy, pędzi, jest zniecierpliwiony i gna prosto w lwią paszczę braku rozwagi.
Komentarze
Prześlij komentarz
Na moim blogu nie publikujemy w komentarzach linków "do follow". Zostaną potraktowane jako SPAM.